wtorek, 12 kwietnia 2011

Po długiej rozłące...

...wreszcie mnie "naszło" żeby coś napisać. Co prawda miałam też przerwę w czytaniu ale jednak coś tam było czytane oprócz notatek, kserówek itp więc czuję się w obowiązku o tym napisać.
Stefan Chwin "Esther"
Wzięłam do ręki te książkę głównie z racji na autora którego książki już czytywałam. Ale czuję że nie rozpiszę się na temat tej książki. Poprzednia książką Chwina którą czytałam była "Żona prezydenta". Wciągnęła mnie, była wartka, pisana pięknym językiem, działo się w niej wiele. W każdym razie takie pozostawiła we mnie wrażenie. "Esther" taka nie jest. Jest raczej delikatną, romantyczną opowieścią o miłości mężczyzny do kobiety. Miłości z przeszłej epoki, takiej dyskretnej, grzecznej i wyważonej. Chyba tylko w miłości jest nadzieja dla zapamiętania tej książki. Nie spodobała mi się do tego stopnia że nie skończyłam jej czytać.
Zaczęłam czytać biografię Szekspira autorstwa Stephen'a Greenblatt'a, ale na mojej drodze wyrosła sesja... Porzuciłam te lekturę chociaż dokończę ją na pewno. Następnie udało mi się dostać w chciwe ręce książkę Jacka Dehnela "Saturn". Jaki mam stosunek do autora już wiadomo więc wessałam się w treść podczas jednego z wieczorów i wchłonąwszy w siebie pół książki podczas połowy nocy nagle straciłam zainteresowanie. Skutek jest taki że stos książek do przeczytania rośnie. Obrałam zatem taktykę czytania w autobusach dzięki czemu powoli nadrabiam nie doczytane książki i postaram się je wszystkie sumiennie tutaj zrecenzować.
Napoczęte a nie zakończone (niektóre w drugim czytaniu):
Orhan Pamuk " Nazywam się Czerwień", "Muzeum niewinności" , "Dom ciszy",
Neil Gaiman "Chłopaki Anansiego",
(oraz o zgrozo bo jej rozmiar mnie przeraża) Herbert "Diuna",
i oczywiście biografia oraz "Saturn" wymienione wcześniej.

Dla małego zadośćuczynienia mogę za to zrecenzować trzy filmy!
Ostatnimi czasy udało mi się być na nowościach kinowych które były skrajnie różne i muszę przyznać że mnie zadziwiły kompletnie.
Poszłam na film "SuckerPunch" który był pierwszym zadziwiającym filmem ponieważ po trailerze i recenzjach nie spodziewałam się tak dobrej zabawy. W skrócie: młoda dziewczyna zostaje przez ojczyma odesłana do zakładu psychiatrycznego w którym ucieka w świat wyobraźni. Nic ambitnego. Ale! Świetnie opracowane fragmenty opowieści z jej wyobraźni, cudowne kostiumy, bajeczne efekty specjalne. Jeśli ktoś lubi taką fantastyczną stylizacją filmową, trochę jak gra trochę jak sci-fi to myślę że się mu spodoba.
Jakiś czas później wybrałam się na "Rytuał" z Anthonym Hopkinsem i naprawdę liczyłam na to że właśnie dzięki niemu przeżyję grozę a skóra mi ścierpnie. Znów wielkie zaskoczenie. Film jest o młodym księdzu który pod opieką doświadczonego mentora uczy się trudnej sztuki egzorcyzmów. Żadnych fajerwerków. Ani efektów nie było ciekawych, ani grą aktorską się nie wyróżniał ten film kompletnie. Wyszłam z filmu bardzo zawiedziona.
A nazajutrz znalazłam się na "Jestem bogiem" ("Limitless"-oryginalny tytuł dużo lepiej pasuje). Wypalony młody pisarz łyka narkotyk który ma pomagać w stu procentach wykorzystywać możliwości mózgu niestety nikt go nie ostrzega że ma skutki uboczne. Z tego filmu można było wyciągnąć dużo więcej. Pomysł na taki medykament faktycznie cudowny. Każdy z nas chciałby przeżyć przygodę polegającą na byciu Nadinteligentnym skoro -jak sugeruje film- i dziewczynę można zdobyć i przestać żyć w brudzie i ubóstwie. Osobiście bardzo bym chciała żeby Guy Ritchie obejrzał ten film i rozwinął wątek Rosjanina który także łyka specyfik. Myślę że ten wątek miałby w jego rękach większy potencjał niż epizod w oryginalnym filmie. Ogólnie rzecz biorąc film piękny estetycznie bo i aktor miły dla oka i cała scenografia, krajobrazy oraz kostiumy tworzyły estetycznie piękny obrazek.
Teraz pora na nadrobienie lektur i regularne wpisy. Postaram się.